Prawicowe rządy luzują limity prędkości. W tych europejskich krajach pojedziemy szybciej w 2025 r.
Czyżbyśmy po latach coraz bardziej restrykcyjnych przepisów i kar nakładanych na kierowców mieli do czynienia z odwilżą? Od początku nowego roku w dwóch krajach Unii Europejskiej limity prędkości zostały podniesione ponieważ - uwaga - wedle ustawodawców nie wpłynie to negatywnie ani na bezpieczeństwo, ani na emisję spalin…
Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że bardziej niż o konkretne czynniki chodzi tu o szerszą kwestię światopoglądową i poluzowanie przepisów, które w ostatnich latach doprowadziły do powstawania w wielu europejskich krajach stref czystego transportu i stref z ograniczeniami prędkości do 30 km/h. W dwóch krajach widzimy pierwsze oznaki odwrotu od tego trendu. To zasługa prawicowych rządów, które zmiany tego typu miały zapisane już w obietnicach wyborczych.
Holandia: ostrzejsze ograniczenia nie przyniosły oczekiwanych rezultatów
Pierwszym z nich jest Holandia. Jeden z najbardziej prawicowych rządów w historii tego kraju „poprawia” ustalenia swoich poprzedników. Ci w 2020 r. uznali, że dla zmniejszenia emisji spalin na określonych odcinkach autostrad w godzinach od 6 do 19 przebiegających w zurbanizowanych obszarach należy ograniczyć prędkość do 100 km/h.
Nowy rząd uznał jednak, że polityka ta nie przyniosła oczekiwanych rezultatów i holenderski minister infrastruktury i gospodarki wodnej Barry Madlener ogłosił, że od połowy 2025 r. będzie na wybranych etapach autostrad A6 i A7 o łącznej długości 86 km znów będzie można jeździć z prędkością 130 km/h przez całą dobę. Władze dążą ponadto do tego, by do tej grupy dołączyły kolejne drogi - uzależnione to jest od wykonanych na nich pomiarów emisji hałasu i tlenków azotu.
Autostrady w Czechach w 2025 r.: szybciej, ale drożej
Drugi przypadek to Republika Czeska, którą od grudnia 2021 rządzi Petr Fiala z partii ODS. Za jego sprawą u naszych południowych sąsiadów wprowadzane zostają odcinki autostrad, na których ograniczenie wynosi aż 150 km/h. Póki co w 2025 r. jest tylko jeden taki odcinek - niedawno wybudowana Autostrada D3 w okolicach Czeskich Budziejowic, ale już to wystarczy, by to Czesi przejęli od nas tytuł posiadacza dróg z najwyższym limitem prędkości w całej Europie (nie licząc odcinków bez żadnych ograniczeń w Niemczech i na brytyjskiej wyspie Man).
Jest jednak mały haczyk: od 1 stycznia rząd Czech podniósł również ceny winiet. To zła informacja również dla polskich kierowców, którzy już podczas tej zimy korzystają często z tych dróg wybierając się na narty do Austrii czy Włoch. Zgonie z zapowiedzią Ministerstwa Transportu Republiki Czeskiej, w nowym roku za jednodniową winietę w Czechach zapłacimy równowartość około 35 zł, za miesięczną - około 77 zł, a za najczęściej wybieraną dziesięciodniową - około 50 zł. Roczne pozwolenie na korzystanie z czeskich autostrad wynosi teraz 2440 koron, czyli około 413 zł. Przy okazji - sprawdź nasz poradnik jak kupić winietę na podróż przez Czechy.
Co więcej, na tym podwyżki nie muszą się skończyć: Czesi wprowadzili system automatycznej waloryzacji cen winiet uzależnionej od inflacji oraz długości sieci autostrad. Nowy odcinek autostrady z limitem prędkości do 150 km/h bezpośrednio przyczynił się więc do tych podwyżek. W świetle cen przejazdów po polskich autostradach A2 czy A4 nadal nie wygląda to jednak przerażająco…
Dodaj komentarz
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.