
Akcje Tesli nie "nurkują" jak mówią media. Problem Muska leży gdzie indziej, ale Trump znalazł rozwiązanie i na nie
Spokojnie, Elon Musk jeszcze nie jest w takich opałach, jak możecie to przeczytać w wielu miejscach. Akcje Tesli nadal są warte więcej, niż wskazywałaby na to logika. Z nią jak widać nie chce się jednak zgodzić prezydent Trump, który ogłosił właśnie winnych ostatnich spadków wartości amerykańskiego giganta i kroki, które w związku z tym osobiście podejmie.
4 procent spadku tylko dzisiejszego dnia, 18 procent w ostatnie 5 dni i 45 procent w ostatni miesiąc. W wąskim wycinku rzeczywistości wygląda to, jakby kierowany przez Elona Muska gigant był na najlepszej drodze do upadku. Rzeczywistość jest jednak dużo bardziej złożona.
Po pierwsze, obecne spadki ja sam uznałbym raczej za korektę wobec hurraoptymistycznych nastrojów inwestorów, które pojawiły się po ogłoszeniu zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich. Wobec jego niedawnego zbliżenia z Muskiem wynik ten miał zagwarantować Tesli szczególną pozycję na amerykańskim, a może nawet i globalnym rynku. Kurs powrócił obecnie do poziomu ostatnio widzianego na około dwa tygodnie przed ogłoszeniem wyników tych wyborów.
Ta korekta może być jednak jeszcze większa, bo przez wiele lat ceny akcji Tesli pozostawały na nienaturalnie wysokim poziomie. Mówiąc językiem giełdowym: nawet teraz cena na zysk w przypadku Tesli wynosi 109, podczas gdy średnia dla S&P 500 pozostaje na poziomie około 20. Kapitalizacja firmy utrzymuje się na poziomie ponaddziesięciokrotnie wyższym niż cały koncern Volkswagena (!) czy też Toyoty, mimo że rzeczywista skala działań założonego w 2003 r. kalifornijskiego start-upu pozostaje nieporównywalnie mniejsza.
Skąd się ona bierze? Przede wszystkim z wiodącej roli Tesli w segmencie elektromobilności, która przez rynek była uważana za przyszłość motoryzacji. Jeśli inwestycje mają nam zagwarantować zwrot w przyszłości, to Tesla wydawała się do tego najlepszym kandydatem - stąd tak duże pożądanie akurat jej akcji, nieodzwierciedlające jej rzeczywistej pozycji rynkowej - choć ta akurat w przypadku aut elektrycznych w skali globalnej była rzeczywiście dominująca.
Jednak ostatnie wyniki - podsumowujące 2024 r., jak i pierwsze miesiące roku 2025 - zaczęły wskazywać, że Tesla nie ma już takiej przewagi nad konkurencją jak kiedyś. Na pozycji największego producenta samochodów na świecie wyprzedził ją chiński BYD, który wyrósł na rzeczywistego giganta w tej kategorii.
Muska powinna martwić nie tylko konkurencja z Chin, ale również z Europy: w rejestracjach na terenie UE w pierwszym miesiącu tego roku Teslę Model Y z pozycji lidera zdetronizował Volkswagen ID.4, który zanotował wzrost sprzedaży aż o 195 procent, a po piętach depcze jej już trzeci w tej klasyfikacji kolejny Volkswagen, ID.7, głośno zapowiadany na elektrycznego następcę Passata - chyba teraz naprawdę zaczyna do tej obietnicy dorastać.
Co gorsza dla Muska, Tesla w tej chwili daje małe nadzieje na rychłą zmianę tego stanu rzeczy: w ostatnim czasie odświeżone zostały Modele Y i 3, ale są to już konstrukcje mające odpowiednio osiem i pięć lat. Tesla Model S z kolei w produkcji utrzymuje się tylko z takimi powierzchownymi modernizacjami już od roku 2012.
Sam charyzmatyczny lider firmy miał na tę niedogodną dla niego rzeczywistość przez wiele lat sprytny sposób w postaci odwracania uwagi od istoty sprawy z pomocą obietnic z kosmosu. Mimo że z nich wszystkich póki co na dobrą sprawę udało się zrealizować tylko tę dotyczącą Cybertrucka, to jak widać przez długo giełda bardzo chciała w te fantastyczne historie wierzyć. Z czasem jednak efekt kolejnych takich nowości - w rzeczywistości będących jeszcze bardzo daleko od urzeczywistnienia - zaczął się zużywać. W końcu zaprezentowany pod koniec zeszłego roku model Cybercab nie wywołał już takiego globalnego szaleństwa jak premiery marki z ostatnich lat.
I to w takich obiektywnych, rozwijających się na przestrzeni ostatnich lat czynnikach ja sam dopatruję się ostatnich spadków sprzedaży Tesli, gorszych perspektyw wyników na przyszłość, a przez to też ostudzonego entuzjazmu inwestorów w akcję tego giganta. Prezydent Trump, jeśli rzeczywiście dołożył się do tego stanu rzeczy, to według mnie nie samą relacją z Muskiem, a ostatnich działaniach, które doprowadziły już do spadku wycen wszystkich amerykańskich gigantów. Microsoft, Apple, Google, Meta, Apple czy Walmart w ostatnich dniach zaliczyły dokładnie takie same załamania wyceny giełdowej jak Tesla.
Trump znalazł winnego spadku akcji Tesli. I rozwiązanie
Sam przywódca Ameryki widzi jednak sprawy w prostszy sposób. W opublikowanym kilka godzin temu tweecie na należącej do Muska platformie X oznajmił (tłumaczenie stara się możliwie najpełniej oddać oryginalną pisownię i charakter wpisu):
"Do wszystkich Republikanów, Konserwatystów, i wszystkich wielkich Amerykanów. Elon Musk "stawia wszystko na jedną kartę" by pomóc naszemu Narodowi, i wykonuje FANTASTYCZNĄ PRACĘ! Ale szalone lewaki, jak to mają w zwyczaju, próbują nielegalnie spiskować i bojkotować Teslę, jednego z najwspanialszych producentów samochodów świata, i "dziecko" Elona, w celu zaatakowania Elona i wszystkiego, co reprezentuje. Próbowali już zrobić to samo ze mną podczas ostatnich wyborów, ale jak im to wyszło? Tak czy inaczej, zamierzam jutro kupić nowiutką Teslę jako mój wyraz pewności i wsparcia wobec Elona Muska, doprawdy wielkiego Amerykanina. Dlaczego ma być tak karany za MAKE AMERICA GREAT AGAIN???"
Całe szczęście, że Donal Trump i w przypadku tego bardzo złożonego problemu o globalnym zasięgu znalazł prostą przyczynę i proste rozwiązanie. Zobaczymy, co zakup jednego egzemplarza Tesli przez niego rzeczywiście zmieni… to jest, o ile oczywiście do realizacji tej zapowiedzi rzeczywiście dojdzie.
Dodaj komentarz
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.
Zaloguj się
Komentarze do:
Akcje Tesli nie "nurkują" jak mówią media. Problem Muska leży gdzie indziej, ale Trump znalazł rozwiązanie i na nie









