Portal V10 » Aktualności policyjne » Oszukiwali, bo "inaczej się nie da"

Najpierw był spadek obrotów firmy, potem prawie o połowę mniejsze wpływy do kasy - wszystkiemu miał być winny kryzys gospodarczy. Potem jednak pojawiły się rzucane półsłówkami przez różne osoby informacje, że ,,szef nie ma pojęcia, co się tutaj dzieje". I tak okazało się, że właściciel myjni samochodowej od roku był oszukiwany i okradany przez 4 pracowników. Stracił 110 tys. zł.Do komendy przy ulicy Grenadierów zgłosił się mężczyzna, który powiadomił o tym, że padł ofiarą oszustwa.
Funkcjonariusze ustalili, że pokrzywdzony jest właścicielem myjni samochodowej. Zatrudnia wielu pracowników. Do większości miał pełne zaufanie i nie podejrzewał, że ktokolwiek mógłby go okradać. Dlatego właśnie nagły znaczny spadek obrotów i mniejsze wpływy do kasy spokojnie tłumaczył sobie kryzysem gospodarczym, który przecież dotyka teraz wszystkich. Dopiero, kiedy kilkakrotnie usłyszał rzucane tu i ówdzie półsłówkami sygnały, że „szef nie ma pojęcia, co się tutaj dzieje”, zaczął się zastanawiać i baczniej przyglądać pracy zatrudnionych osób. Co się okazało?
Otóż czterej mężczyźni wspólnie i w porozumieniu prowadzili przestępczy proceder polegający na regularnym oszukiwaniu szefa. Każdy z pracowników posiadał własną kartę pracy, gdzie odnotowywał, jakie wykonał usługi. Niestety nie wszyscy uzupełniali karty rzetelnie i zgodnie z prawdą. Oszuści stosowali różne sposoby fałszowania zapisów, a wszystko po to, by część gotówki zamiast spływać do kasy firmy, trafiała wprost do ich kieszeni. Do tego wszystkiego kradli wszystko, co było w myjni. Wynosili mydło w płynie, zapachy samochodowe, pasty polerskie, środki nabłyszczające, płyny do mycia szyb i tapicerki, ściągaczki do wody. W sumie w przeciągu roku czasu narazili szefa na stratę 110 tys. złotych.
Kiedy tylko o całym zdarzeniu i przestępczym procederze dowiedzieli się kryminalni, natychmiast zaczęli działać. Po wykonaniu niezbędnych ustaleń operacyjnych i potwierdzeniu pewnych informacji funkcjonariusze przystąpili do zatrzymania. Oszuści wpadli w ręce policjantów w swoim miejscu pracy. Byli zaskoczeni, nie mogli uwierzyć, że zostali rozpracowani. 43-letni Artur J., 25-letni Mariusz G., 26-letni Dariusz S. i Rafał K. trafili do aresztu.
Przeszukani ich szafki służbowe i mieszkania. Okazało się, że Artur J. miał amunicję, na którą nie miał zezwolenia, a także kartę bankomatową i dowód osobisty wystawione na różne nazwiska. W mieszkaniu Rafała K. znalazły się natomiast przedmioty, które zostały skradzione z myjni, funkcjonariusze zabezpieczyli różnego rodzaju środku chemiczne pomocne w myciu samochodów.
Zatrzymani w trakcie rozmów z kryminalnymi przyznawali, że „kombinowali, bo inaczej się nie da i trzeba jakoś dorobić”. Dochodzeniowcy przesłuchali świadków i zgromadzili materiał dowodowy, który wskazuje na to, że cała czwórka oszustów działała wspólnie i w porozumieniu.
Dziś mężczyźni będą przewiezieni do prokuratury, gdzie zostaną przesłuchani i usłyszą zarzuty. Prokurator zdecyduje o ich dalszym losie.
(źródło: KSP)
Funkcjonariusze ustalili, że pokrzywdzony jest właścicielem myjni samochodowej. Zatrudnia wielu pracowników. Do większości miał pełne zaufanie i nie podejrzewał, że ktokolwiek mógłby go okradać. Dlatego właśnie nagły znaczny spadek obrotów i mniejsze wpływy do kasy spokojnie tłumaczył sobie kryzysem gospodarczym, który przecież dotyka teraz wszystkich. Dopiero, kiedy kilkakrotnie usłyszał rzucane tu i ówdzie półsłówkami sygnały, że „szef nie ma pojęcia, co się tutaj dzieje”, zaczął się zastanawiać i baczniej przyglądać pracy zatrudnionych osób. Co się okazało?
Otóż czterej mężczyźni wspólnie i w porozumieniu prowadzili przestępczy proceder polegający na regularnym oszukiwaniu szefa. Każdy z pracowników posiadał własną kartę pracy, gdzie odnotowywał, jakie wykonał usługi. Niestety nie wszyscy uzupełniali karty rzetelnie i zgodnie z prawdą. Oszuści stosowali różne sposoby fałszowania zapisów, a wszystko po to, by część gotówki zamiast spływać do kasy firmy, trafiała wprost do ich kieszeni. Do tego wszystkiego kradli wszystko, co było w myjni. Wynosili mydło w płynie, zapachy samochodowe, pasty polerskie, środki nabłyszczające, płyny do mycia szyb i tapicerki, ściągaczki do wody. W sumie w przeciągu roku czasu narazili szefa na stratę 110 tys. złotych.
Przeszukani ich szafki służbowe i mieszkania. Okazało się, że Artur J. miał amunicję, na którą nie miał zezwolenia, a także kartę bankomatową i dowód osobisty wystawione na różne nazwiska. W mieszkaniu Rafała K. znalazły się natomiast przedmioty, które zostały skradzione z myjni, funkcjonariusze zabezpieczyli różnego rodzaju środku chemiczne pomocne w myciu samochodów.
Zatrzymani w trakcie rozmów z kryminalnymi przyznawali, że „kombinowali, bo inaczej się nie da i trzeba jakoś dorobić”. Dochodzeniowcy przesłuchali świadków i zgromadzili materiał dowodowy, który wskazuje na to, że cała czwórka oszustów działała wspólnie i w porozumieniu.
Dziś mężczyźni będą przewiezieni do prokuratury, gdzie zostaną przesłuchani i usłyszą zarzuty. Prokurator zdecyduje o ich dalszym losie.
(źródło: KSP)
źródło: KGP
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.
Zaloguj się
0
Komentarze do:
Oszukiwali, bo "inaczej się nie da"
Podobne: Oszukiwali, bo "inaczej się nie da"




Podobne galerie: Oszukiwali, bo "inaczej się nie da"



Najczęściej czytane w tym miesiącu


Tapety na pulpit
Galerie zdjęć
Newsletter