Portal V10  »  Relacje z imprez  »  Wystawa samochodów elektrycznych w Warszawie czyli "Jedziemy z prądem" - relacja
Wystawa samochodów elektrycznych w Warszawie czyli

Wystawa samochodów elektrycznych w Warszawie czyli "Jedziemy z prądem" - relacja

2011-09-12 - P. Kozłowski     Tagi: Auta hybrydowe, Samochody elektryczne, Auta elektryczne, Eko, Jedziemy z prądem
 „Jedziemy z prądem” - pod takim hasłem odbyła się wystawa samochodów elektrycznych w Warszawie, której patronem honorowym był wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak. Parking przed Resortem Gospodarki zamienił się na ponad dwie godziny w mini-miasteczko ekologiczne. Co można było zobaczyć na wystawie? Odnalezienie miejsca imprezy nie należało do trudnych. Plac Trzech Krzyży w Warszawie to miejsce słynące z luksusowych butików, kawiarni, pubów, hotelu Sheraton, znajdującego się nieopodal salonu Ferrari i Giełdy Papierów Wartościowych. Stąd już niedaleko do gmachu Sejmu i Kancelarii Premiera. Miejsce prestiżowe, gdzie kręcą się ludzie, od których łatwiej wyczuć pieniądze niż perfumy, na kilka godzin stało się miejscem wystawowym dla dość licznej reprezentacji samochodów o napędzie elektrycznym. Wyruszam spod wyrastającej z betonu palmy na rondzie Charles’a de Gaulle’a. Mijam salon Ferrari, skąd uśmiecha się do mnie biała 458 Italia. Przechodzę obok witryn sklepów, w których para butów kosztuje tyle, ile sam rocznie wydaję na wszystkie ubrania, papierosy i inne drobne przyjemności. Coś przykuwa moją uwagę w jednej z witryn, coś co zupełnie nie pasuje do wystroju butiku. Zanim zdążyłem się zorientować, że było to moje odbicie w witrynie sklepowej, byłem już na wysokości Giełdy Papierów Wartościowych. Stąd już widziałem gmach Ministerstwa Gospodarki i spore poruszenie wokół parkingu przed budynkiem Resortu.
Przed szlabanem widzę dwóch odzianych w garnitury ochroniarzy, którzy czuwali nad bezpieczeństwem imprezy. Przekraczam próg parkingu i od razu wyciągam aparat, bo moim oczom ukazuje się coś niewielkiego, zielonego i wyraźnie sportowego. To Tesla Roadster z elektrycznym silnikiem o mocy 250 KM, który pozwala osiągać „setkę” w około cztery sekundy.Samochód wygląda fenomenalnie i zupełnie nie przypomina pojazdów, których paliwem jest prąd. Widać wyraźnie, że to właśnie ten samochód wzbudził największe zainteresowanie wśród licznie przybyłych zwiedzających, bo zrobienie mu zdjęcia nie należało do łatwych zadań. Tesla była oznaczona symbolem „e”, który jest znakiem firmy Electric Mobility, rozpowszechniającej w Polsce pojazdy elektryczne i budującej infrastrukturę potrzebną do ich ładowania.Obok niego stoi elektryczny Smart Fortwo, który jest wręcz podręcznikowym przykładem samochodu ekologicznego. „Czysty” napęd i bardzo niewielkie rozmiary, które pozwalają zaparkować w miejscu, w którym można zmieścić jedynie rower, a co najwyżej skuter. Najlepiej elektryczny - dwa takie egzemplarze również pojawiły się na wystawie.Idę dalej mijając znane trojaczki - Mitsubishi IMIEV, Peugeota iOn i Citroena C-Zero. Użycie słowa „mijam” jest celowe, bo dokładnie tak się zachowałem. Nie darzę tych pojazdów sympatią, bo są najzwyczajniej w świecie nudne. Można je porównać do wydmuszek na kołach, bo z ich wnętrza „wydmuchano” wszystko, co się w nim znajdowało, a następnie zastąpiono to słabej jakości plastikiem. Z tyłu nie ma miejsca na głowę, a auta nie należą wcale do najmniejszych. Ich drzwi są tak cienkie, że boję się, że przy ich zamykaniu się połamią. Klamki sprawiają wrażenie, jakby pociągnięcie za nie miało się wiązać z ich wyrwaniem. I jeszcze ta cena. Za IMIEV’a trzeba zapłacić około 160 tys. zł. Zadaję pytanie - za co? Drogi kawał elektrycznego plastiku…Na szczęście kiedyś miałem już okazję siedzieć we wspomnianych trojaczkach, dlatego postanowiłem tym razem zrezygnować z tej wątpliwej przyjemności. Pstryknąłem kilka zdjęć i szybko udałem się na stoisko Opla, gdzie zobaczyłem Amperę. Samochód na zdjęciach wygląda świetnie, ale w rzeczywistości… jeszcze lepiej! Szczególnie przód auta robi wrażenie. Samochód wyposażono w dwa silniki, - elektryczny i spalinowy - które zapewniają zasięg około 500 km. Napędzana prądem jednostka dysponuje mocą 150 KM. Po jej rozładowaniu do akcji wkracza 86-konny silnik spalinowy. Przedstawiciele Opla nie nazywają Ampery hybrydą, ale „samochodem elektrycznym o zwiększonym zasięgu”, bo w odróżnieniu od hybryd jego napęd nastawiony jest głównie na jazdę z wykorzystaniem silnika elektrycznego, który zastępowany jest jednostką spalinową dopiero po rozładowaniu tej pierwszej.Wsiadam do środka i… zaskoczenie. Materiały przyjemne w dotyku, plastiki dobrze spasowane, miękkie. Charakterystyczna dla Opla kierownica lekko zasłania duży wyświetlacz, który wkradł się na miejsce zegarów. „Do czego by się u przyczepić?” - to pytanie ciągle krążyło mi po głowie. Wiem! Ampera ma bardzo ciekawą linię nadwozia, a jej tył jest dość znacznie ścięty, co musi się wiązać z ograniczeniem miejsca na głowy pasażerów siedzących z tyłu. Pod pretekstem zrobienia zdjęcia siadam na jednym z dwóch tylnych foteli, które zastąpiły tradycyjną kanapę. Opieram się wygodnie, ale moja głowa o nic nie wadzi. Inżynierowie Opla sprytnie zorganizowali kilka centymetrów nad głowami pasażerów poprzez przedłużenie tylnej szyby i „naciągnięcie” jej lekko na dach. Nie zmienia to faktu, że miejsca na nogi i stopy jest trochę za mało.Zachwycony wyglądem i dopracowaniem Ampery idę dalej. Nissan Leaf to kolejny przystanek na mojej  drodze. Samochód na w pełni naładowanej baterii może przejechać 160 km, a jego ładowanie w gniazdku domowym trwa około ośmiu godzin. Auto wygląda bardzo interesująco,  jego wnętrze jest przestronne, a jednocześnie przytulne, choć plastiki mogłyby być nieco lepszej jakości. Przestrzeń bagażowa, którą reprezentująca Nissana pani szybciutko wysprzątała przed zrobieniem przeze mnie zdjęcia, jest całkiem przyzwoita (330 litrów) i o regularnych kształtach. Dzięki przedłużeniu klapy bagażnika udało się obniżyć próg załadunkowy. Biegnące wzdłuż całej tylnej części nadwozia światła wyglądają znakomicie.Nie sposób opisać wszystkich samochodów, które przyjechały na wystawę, ale obok studenckiego wynalazku, który na jednym litrze paliwa przejechał 650 km, jeszcze jeden zasługuje na szczególną uwagę. To Mini Cooper w specjalnym wydaniu. Oznaczony numerem 196 „maluch” jest jedną z 700 wyprodukowanych testówek, które brały udział w pracach BMW i MINI nad rozwojem napędów elektrycznych. Cena samochodu nie została określona, bo i jego sprzedaż nigdy się nie rozpoczęła.Właśnie zakończyłem wycieczkę po parkingu Ministerstwa Gospodarki, gdy Plac Trzech Krzyży, gdzie odbywała się impreza, zalał dźwięk bijących ze stojącego nieopodal kościoła dzwonów. Wiernym przypominał o rozpoczynającej się południowej mszy, a mnie… o życiu w czystości. Grzechem byłoby niewybranie się na car spotting, będąc przy Placu Trzech Krzyży. Czas ponagla, bo czeka mnie jeszcze obróbka setek zdjęć, ale szybki spacer pod warszawski  Sheraton nie zaszkodzi. To stały cel wędrówek wszystkich warszawskich spotterów, bo na parkingu tego ekskluzywnego hotelu zawsze można spotkać coś wyjątkowego i nieprzyzwoicie drogiego. Nigdy jeszcze nie zawiodłem się na tym miejscu. Aż do teraz. Na parkingu nie stoi nic godnego uwagi.Z niezaspokojonym apetytem motoryzacyjnych wrażeń wracam do domu, ale wybrałem inną niż zwykle drogę. To był dobry pomysł. Przed Szparką, Szpulką lub Szpilką (słynne warszawskie knajpy, których nigdy nie rozróżniałem i pewnie nigdy nie będę rozróżniał), gdzie stołuje się tak zwana „warszawka” stoi rodzinne kombi od Audi. Dwie litery i jedna cyfra na klapie bagażnika, będące antonimami ekologii, zupełnie zmieniają jego oblicze. 5-litrowe V10 montowane w RS6 ma 580 KM i dysponuje momentem obrotowym o wartości 650 Nm, co pozwala na osiągnięcie pierwszej „setki” w 4,5 sekundy.Lekko podbudowany postanawiam skręcić w Żurawią. Mija mnie białe BMW M3 na czarnych felgach. Po dwuminutowym spacerze zauważam drugie białe M3 na czarnych felgach, a gdy je fotografuje, moim oczom ukazuje się… trzecie białe M3 na czarnych felgach. Obok niego stoi Mercedes CL 500 z pięknymi obręczami pochodzącymi z pakietu AMG. Minuta spaceru i znowu muszę wyciągnąć aparat. Na chodniku zaparkowano - tym razem czarne - BMW M6 w wersji ze składanym dachem. Uciekając przed kolejną białą M-trójką na czarnych felgach kończę przyjemną podróż po Placu Trzech Krzyży i okolicach.„Jedziemy z prądem” - to hasło jeszcze długo będzie się kojarzyło większości Polaków z zakrapianą alkoholem herbatą, a nie elektryczną motoryzacją. Dlaczego? W samochodach o napędzie alternatywnym ich zasięg powoli przestaje być problemem, jednak cena w dalszym ciągu pozostaje wystarczająco odstraszającym od nich czynnikiem. Dziwi zatem obejmowanie honorowego patronatu nad tego typu wystawą przez Ministra Gospodarki. W krajach Unii kierowcy, którzy kupują auta napędzane prądem mogą liczyć na bardzo duże zniżki i zwolnienie z płacenia niektórych podatków. W Polsce nie dość, że nie ma programu dotacji, to jeszcze infrastruktura nie pozwala na swobodne korzystanie z tego typu aut. Kiedy to się zmieni? Nie wiadomo. Pozostaje nam czekać i patrzeć na kolejne protesty ekologów, którzy wywarli i będą wywierać ogromny wpływ na kształt motoryzacji.



źródło: Własne

Dodaj komentarz

Nick
Treść
Wpisz kod
z obrazka
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.

Zaloguj się

Login Hasło
0

Komentarze do:

Wystawa samochodów elektrycznych w Warszawie czyli "Jedziemy z prądem" - relacja